W wykrzywionym uśmiechu wracałem dziś dookoła co by ominąć warszawski jedyny taki most w remoncie, dookoła parku Kampinowskiego narodowego naszego pięknego.
No i jakżem skręcił kole świętej panienki zaklętej w cementowo wapiennej figurze, błękitną farbą po sukni pociągniętej co to na rogu kościoła z czerwonej jak rak po gotowaniu cegły stała i błogosławiła mi.
To jakżem zakręcił i wjechałem w tą drogę do warszawni to byłbym się chętnie zwymiotował na koszmarną architekturę przydrożną.
Każdy płot w innym kolorze z innego materiału nie trzymający linii z innymi płotami w rożnych kolorach i wysokościach.
Chodniki co jeden to inny, tu jest rów tam go nie ma tu jest krawężnik a tu kupa błota.
Na każdym płocie wisi inna informacja, sklepprzedszkolechurtowniapłytkisedesyautonaprawachwilówkiwynajemnoclegiihujwiecojeszcze.
Na chodnikach stoi z prawej i lewej slupów bez liku, każdy inny, ten okrągły tamten z dziurami na każdym wisi na dziko reklama wysoko by jej nie zerwać, te okrągłe z szaro-brudnego betonu są oklejone setkami karteluszek do zrywania. Ale to nic żaden z tych słupów nie trzyma pionu odchylone jakby przydroże akupunkturował pijany energetyk.
Domy, każden inny, elewacje różno kolorowe, wyższe niższe, ze spadzistym dachem ze strzelistym dachem z niebieskim czerowonym czarnym i hujwiekajimjeszczedachem.
RATUNKU!
Zgwałcony przez oczy wyrzygałem sie na rondzie, bo akurat siła odśrodkowa na to pozwala.
Sklepy i reklamy z nimi powiązane bez ładu i składu, z parkingami w błocie i brudnymi samochodami.
Stacje z gazem LPG a na nich reklamy. Brudne o różnym formacie w różne strony zwisające.
Pytam sam siebie, po co to w ogóle powstaje, bo przeca nie dla ludzi. Powalająca brzydota podwarszawskich wsi i miasteczek napawa obrzydzeniem.
Owszem wiele posesji jest zadbanych i ładnych, jednakże giną w zalewie brzydoty.
Do tego milion znaków drogowych na metr.